Co rosyjski balon robił nad Polską? Z MON i MSZ płyną sprzeczne sygnały
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało w czwartek, że w polską przestrzeń powietrzną z obwodu królewieckiego wleciał balon, który "zerwał się z uwięzi".
Według komunikatu wojska, obiekt przekroczył granicę Polski około godz. 15.30 na północ od miejscowości Kętrzyn i opuścił naszą przestrzeń około godz. 20.00. "Wstępne oceny wskazują na utratę przez stronę rosyjską kontroli nad jednym z aerostatów ochrony obiektów w Obwodzie Królewieckim" – podano.
Dowódca operacyjny podjął decyzję o jego niezestrzeleniu "w związku z możliwymi negatywnymi skutkami" – napisano.
Kosiniak-Kamysz o rosyjskim balonie nad Polską. "Gdyby to była prowokacja, nie byłoby informacji od Rosjan"
O przelot rosyjskiego balonu pytany był w piątek w TVN24 minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL). Podkreślił, że obiekt był cały czas monitorowany przez wojsko, a decyzję, jak należy się zachować w takiej sytuacji, podejmuje dowódca operacyjny.
– Była informacja ze strony rosyjskiej, że ten balon może wlecieć, że stracili nad nim kontrolę. Nie miało to charakteru operacyjnego, zwiadowczego, szpiegowskiego – przekonywał.
Na pytanie, czy incydent nie był prowokacją, szef MON odparł, że "gdyby to była prowokacja, to by nie było informacji" od Rosjan. Dodał, że najczęściej taki balon zbiera dane meteorologiczne, i że sprawa jest wyjaśniana.
– Ocena sytuacji w takich przypadkach należy do dowódcy operacyjnego, który analizuje bezpieczeństwo mieszkańców, bezpieczeństwo państwa polskiego. Nie było zagrożenia dla mieszkańców, o wszystkim informowaliśmy, od samego początku prowadzona jest bardzo transparentna polityka jeśli chodzi o zagrożenia przestrzeni powietrznej – argumentował Kosiniak-Kamysz, dodając, że jego zdaniem dowódca operacyjny działał w tej sprawie słusznie.
Szejna: To nie był przypadek, to są ciągłe prowokacje
Inną opinię w tej sprawie wyraził wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna (Lewica), który powiedział w TVP Info, że "w takich sytuacjach nie ma przypadków".
– Tak jak przypadkiem nie jest to, że na polskiej granicy rzuca się kamieniami i butelkami w naszych żołnierzy czy służbę graniczną. To nie są uciekinierzy czy poszukujący azylu migranci, tylko specjalne bojówki, które prowadzą wojnę hybrydową – podkreślił.
Dopytywany, czy zdarzenie z balonem było "testem" ze strony Rosji, Szejna odpowiedział, że "trudno powiedzieć, ale gdy rosyjska rakieta manewrująca przekroczyła granice Polski (24 marca 2024 r. – red.) i poderwane zostały polskie i sojusznicze samoloty bojowe, to właśnie też mógł być test, jak zareagują polskie Siły Zbrojne".
Wiceszef MSZ ocenił, że tamta reakcja była "perfekcyjna i Rosjanie wiedzą, że jesteśmy gotowi na jakikolwiek atak". – To są ciągłe prowokacje, to jest właśnie element tej wojny hybrydowej, która nie tylko toczy się w cyberprzestrzeni, ale też realnie – powiedział.